27 sierpnia 2025
27 sierpnia 2025
Studiując Pięcioksiąg Mojżeszowy, a dokładnie Księgę Liczb, natrafiłam na przeciekawą historię trzech rodów lewickich. To, co mnie w niej chyba najbardziej zafascynowało, to pieczołowita dokładność opisów tego, czym owe rody się zajmowały, w jaki sposób i w jakiej kolejności. Jeśli Biblia o czymś mówi, to znaczy, że jest to ważne, a jeśli mówi o czymś naprawdę szczegółowo, to tym bardziej warto się nad tym czymś pochylić, a wręcz porządnie rozgrzebać, żeby wyciągnąć z jej treści jak najskuteczniejszą duchową lekcję. Zapraszam zatem do wspólnych "prac wydobywczych" w zaproponowanym temacie!
Gwoli wstępu i przypomnienia: w Księdze Liczb czytamy, że wśród dwunastu plemion Izraela jedno plemię zostało przez Boga wydzielone do sprawowania służby uwielbienia – byli to Lewici. Wywodziły się z nich trzy rody: Gerszonitów, Kehatytów (lub Kohatytów) i Merarytów (od Gerszona, Kehata i Merariego, synów Lewiego). Każdy z nich miał wyznaczone konkretne zadania przy obsłudze Przybytku (Lb 3:17-37). Jakie to zadania? Streśćmy je sobie!
Gerszonici odpowiadali za zasłony, tkaniny i pokrycia namiotu. Kehatyci zajmowali się najświętszymi sprzętami: Arką Przymierza, stołem z chlebami pokładnymi, świecznikiem, ołtarzami, naczyniami i przyborami (przy czym nie mogli ich dotykać bezpośrednio, lecz dopiero po tym, jak kapłani Aarona odpowiednio je okryli). Meraryci z kolei dźwigali cięższe elementy konstrukcyjne, takie jak deski, belki, słupy i podstawy, czyli całą "ramę" Przybytku (Lb 4:1-33).
Lewici byli zobowiązani do transportowania elementów Przybytku w ściśle określony sposób. Gerszonici otrzymali od książąt wozy i woły, aby przewozić zasłony i pokrycia. Podobnie Meraryci, którzy również dostali wozy i woły do transportu ciężkich desek, belek i słupów. Wyjątek stanowili Kehatyci – im nie dano ani wozów, ani bydła, ponieważ ich zadaniem było noszenie świętych przedmiotów bezpośrednio na ramionach (Lb 7:1-9). Można więc powiedzieć, że transport Kehatytów był "najcięższy" pod względem duchowym – wymagał on bowiem dźwigania sprzętów osobiście – a jednocześnie najbardziej uświęcony, bo dotyczył miejsca świętego: przestrzeni Bożej obecności.
Ważny był nie tylko sposób, ale też kolejność przenoszenia elementów Przybytku. Podczas wędrówki Izraela najpierw ruszał sztandar obozu Judy (wraz z plemionami Issachara i Zebulona). Za nim szli Gerszonici i Meraryci, którzy nieśli tkaniny i elementy konstrukcji, aby z wyprzedzeniem rozłożyć namiot Przybytku po dotarciu na kolejne miejsce obozowania. Następnie podążał sztandar obozu Rubena (a z nim rody Symeona i Gada), a dopiero po nim Kehatyci z najświętszymi sprzętami, tak by mogli je od razu umieścić w uprzednio przygotowanym namiocie (Lb 10:14-21). W ten sposób cały proces składania, przenoszenia i rozkładania Przybytku był jasny i uporządkowany, każdorazowo umożliwiając gotowość funkcjonowania w nowym miejscu zgodnie z Bożym prowadzeniem.
W Nowym Przymierzu nie mamy już rodów lewickich ani Przybytku w sensie dosłownym i fizycznym – "przybytek Boga" to obecnie ludzie (1 Kor 3:16 SNP), a Pan Jezus jest zarówno naszym jedynym Arcykapłanem, jak i pełną, kompletną, doskonałą ofiarą, poniesioną raz na zawsze za grzech całej ludzkości. Jednak jestem przekonana o tym, że starotestamentowe obrazy Gerszonitów, Merarytów i Kehatytów wciąż ukazują inspirujące duchowe analogie, które pomagają zrozumieć nam różnorodność służb i zadań w Ciele Chrystusa.
Współczesnymi Kehatytami mogliby być ci, którzy zajmują się tym, co najbliżej "centrum obecności Boga". To nauczyciele Słowa, pastorzy, liderzy uwielbienia i ludzie obdarowani proroczo, duchowo wyczuleni, odpowiedzialni za to, co święte, nienaruszalne i niepodlegające kompromisom. Niosą Słowo, modlitwę, uwielbienie i Bożą obecność "na ramionach", czyli osobiście, z oddaniem i poświęceniem, niejednokrotnie odczuwając związany z tym ciężar.
Merarytami w dzisiejszych czasach są ci, którzy ogarniają strukturę – logistykę, technikę i organizację. To ludzie, którzy budują sceny, montują światła, układają krzesła, rozstawiają i podłączają sprzęt, dbając, żeby wszystko stabilnie "stało" i działało. Ich służba często wydaje się przyziemna i mało duchowa, ale bez nich tak naprawdę nic by się nie zadziało w praktyce!
Z kolei Gerszonici obecnie to ci, którzy dbają o atmosferę i oprawę wizualną. Tkaniny, pokrycia i zasłony Przybytku to obraz artystycznego i estetycznego otulenia duchowej przestrzeni. Dzisiaj można więc nazwać tak osoby odpowiedzialne za dekoracje, media, grafiki, przygotowanie sali, a także tych, którzy wnoszą do społeczności Kościoła wrażliwość i troskę o to, by Boża obecność była przyjęta i celebrowana w miejscu jak najpiękniej i najstaranniej do tego przygotowanym.
Wszystkie te role są potrzebne i wszystkie mają sens tylko wtedy, gdy osoby je wykonujące pokornie poddają się prowadzeniu Ducha Świętego. Tak jak za czasów Mojżesza obłok Pana za dnia i słup ognia w nocy dyktował ruchy całego obozu, tak my dzisiaj, w Nowym Przymierzu, opieramy nasze działania o wyznaczaną przez Najwyższego wolę i kierunek. Nie chodzi przy tym o tytuły i stanowiska, a już tym bardziej o jakąś hierarchię czy "ważność", ale o świętą, zaszczytną służbę zgodną z Bożym porządkiem i powołaniem, harmonijnie łączącą wiele różnych dziedzin w cudowną, oddającą chwałę Jezusowi całość!
Niezależnie od tego, czy naszą służbę w Kościele można zaklasyfikować jako zestaw zadań współczesnego Gerszonity, Meraryty czy Kehatyty – a może zajmujemy się czymś, co i tak wymyka się zaproponowanym tu etykietom i definicjom – pamiętajmy, że wszystko, co robimy z serca dla Boga, ma wieczną wartość i znaczenie. Dzisiaj wprawdzie nie nosimy już zasłon, desek i sprzętów Przybytku, ale, zgodnie z pierwszym Listem Piotra, jako "żywe kamienie" jesteśmy "budowani niczym duchowy dom, by być świętym kapłaństwem i składać duchowe ofiary, miłe Bogu ze względu na Jezusa Chrystusa" (1 Ptr 2:5 SNP). To naprawdę niezrównany zaszczyt, a przy tym ogromna radość i satysfakcja!